Blanca Varela

1926-2009, Perú

supuestos

el deseo es un lugar que se abandona
la verdad desaparece con la luz
corre-ve-y-dile

es tan aguda la voz del deseo
que es imposible oírla
es tan callada la voz de la verdad
que es imposible oírla

calor de fuego ido
seno de estuco
vientre de piedra
ojos de agua estancada
eso eres

me arrodillo y en tu nombre
cuento los dedos de mi mano derecha
que te escribe
 
me aferro a ti
me desgarra tu garfio carnicero
de arriba abajo me abre como a una res
y estos dedos recién contados
te atraviesan en el aire y te tocan

y suenas suenas suenas
gran badajo
en el sagrado vacío de mi cráneo

Fotografía de Laura Makabresku

Tłum. Ada Trzeciakowska

Domysły

pragnienie jest miejscem, które się opuszcza
prawda znika wraz ze światłem
idź-biegiem-powiedz mu

głos pragnienia jest tak wysoki.
że nie sposób go usłyszeć
głos prawdy jest tak cichy
nie sposób go usłyszeć

żarem wygasłego ognia
piersią ze stiuku
brzuchem z kamienia
oczyma ze stojącej wody
tym jesteś

przyklękam i w twoim imieniu
liczę palce u mej prawej ręki
tej która do ciebie pisze
 
przywieram do ciebie
rozcina mnie twój rzeźnicki hak
od góry do dołu rozdziera mnie jak tuszę
a te świeżo policzone palce
przeszywają cię w powietrzu i dotykają cię

a ty dźwięczysz dźwięczysz dźwięczysz
wielkie serce dzwonu
w świętej pustce mojej czaszki

Blanca Varela

1926-2009, Perú

MÁSCARA DE ALGÚN DIOS

Frente a mí ese rostro lunar.
Nariz de plata, pájaros en la frente.
 
¿Pájaros en la frente?
 
Y luego hay rojo
y todo lo que la tierra olvida.
Humedad con poderes de fuego
floreciendo tras las negras pestañas.
Un rostro en la pared.
Detrás del muro, más allá de toda voluntad,
más lejos todavía que mirar y callar:
¿qué?
 
¿Siempre hay algo que romper, abolir o temer?
¿Y al otro lado? ¿Al revés?
 
Vuela la mano, nace la línea,
vibrante destino, negro destino.
Por un instante la melodía es clara,
parece eterna la tarde,
purísima la sombra del cielo.
 
Vuelvo otra vez. Pregunto.
Tal vez ese silencio dice algo,
es una inmensa letra que nos nombra y contiene
en su aire profundo.
Tal vez la muerte detrás de esa sonrisa
sea amor, un gigantesco amor
en cuyo centro ardemos.
 
Tal vez el otro lado existe
y es también la mirada
y todo esto es lo otro
y aquello esto
y somos una forma que cambia con la luz
hasta ser sólo luz, sólo sombra.

Máscara del dios Inti

Tłum. Ada Trzeciakowska

MASKA JAKIEGOŚ BOGA

Na wprost mnie lunarna twarz.
Srebrzysty nos, na czole ptaki.
 
Na czole ptaki?
 
A potem czerwień
i wszystko, o czym zapomina ziemia.
Wilgoć z potęgą ognia
kwitnąca za czarnymi rzęsami.
Twarz na ścianie.
Za murem, poza wszelką wolą,
dalej jeszcze niż spojrzenie i milczenie:
co?
 
Zawsze jest coś, co trzeba przełamać, obalić, czego się lękać?
A po drugiej stronie? Na odwrót?

Ręka leci, rodzi się linia,
wibrujący los, czarny los.
Przez chwilę melodia jest wyraźna,
wieczór wydaje się wieczny,
cień nieba najczystszy.
 
Wracam raz jeszcze. Pytam.
Może ta cisza mówi coś,
jest ogromną literą, która określa nas i zawiera
w głębi swego powietrza.
Może śmierć, skryta za tym uśmiechem
to miłość, gigantyczna miłość
w sercu której płoniemy.
 
Może druga strona istnieje
i istnieje też spojrzenie
i to wszystko jest tym drugim
a tamto tym
a my jesteśmy formą zmieniająca się ze światłem
aż staniemy się światłem ledwie, ledwie cieniem.

Blanca Varela

1926-2009, Perú

es fría la luz

es fría la luz de la memoria
lo apenas entrevisto brilla con insistencia
gira buscando el casco de botella
o el charco de lluvia

tras cualquier puerta que se abre
está la luna
tan grande y plana
tan fuera de lugar
como si de un cuadro se tratara
óleo sobre el papel
endurecido por el tiempo

así cayeron en la mente
formas y colores
casualidades
azar que anuda sombras
vuelcos en la negra marmita
donde a borbotones
se cuecen gozo y espanto

crece el yeso de un cielo
mil veces lastimado
mil veces blanqueado
se borra el mundo y se vuelve a escribir
hasta el último aliento

sólo esto
eternidad aparente
mísera astilla de luz en la entraña
del animal
que apenas estuvo



Fotos propias

Tłum. Ada Trzeciakowska

Zimne jest światło

zimne jest światło pamięci
to, co ledwo dostrzegalne, lśni z uporem 
kręci się w poszukiwaniu szkła butelki
albo kałuży deszczu

za każdymi otwierającymi się drzwiami
jest księżyc
taki duży i płaski
tak nie na miejscu
jakby był olejnym
obrazem na papierze
utwardzonym przez czas

tak powpadały do umysłu
formy i kolory
przypadki
ślepy traf, który wiąże cienie
fikołek w czarnym kotle
gdzie bulgocząc
wrą błogość i groza

rośnie tynk nieba
tysiąc razy uszkodzonego
tysiąc razy pobielonego
świat wymazuje się i pisze na nowo
aż do ostatniego tchnienia

tylko to
pozorna wieczność
żałosna drzazga światła w brzuchu
zwierzęcia
które ledwie było

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Dama de blanco

el poema es mi cuerpo
esto la poesía
la carne fatigada
el sueño el sol
atravesando desiertos
los extremos del alma se tocan
y te recuerdo Dickinson
precioso suave fantasma
errando tiempo y distancia
en la boca del otro habitas
caes al aire eres el aire
que golpea con invisible sal
mi frente
los extremos del alma se tocan
se cierran se oye girar la tierra
ese ruido sin luz
arena ciega golpeándonos
así será ojos que fueron boca
que decía manos que se abren
y se cierran vacías
distante en tu ventana
ves al viento pasar
te ves pasar el rostro en llamas
póstuma estrella de verano
y caes hecha pájaro
hecha nieve en la fuente
en la tierra en el olvido
y vuelves con falso nombre de mujer
con tu ropa de invierno
con tu blanca ropa de
invierno
enlutado

Fotos de Laura Makabresku

Maravilloso biopic de Terence Davis.

Trad. Ada Trzeciakowska

Dama w bieli

wiersz jest moim ciałem
a poezja to
zmęczone ciało
sen słońce
przemierzające pustynie
końce duszy stykają się
i pamiętam ciebie Dickinson
śliczny delikatny błędny
duchu czas i przestrzeń
zamieszkujesz na ustach innych
opadasz z powietrzem jesteś wiatrem
co smaga niewidzialną solą
czoło moje
końce duszy stykają się
zwierają się słychać obroty ziemi
ten łoskot bez światła
ślepy piach chłoszczący nas
tak stanie się oczami, które były ustami
mówiącymi dłonie, które otwierają się
i zamykają puste
daleka w twoim oknie
widzisz jak przetaczają się wichry
widzisz siebie niknącą twarz pośród płomieni
pośmiertna letnia gwiazdo
i opadasz jako ptak
jako śnieg na źródło
na ziemię w zapomnieniu
by powrócić pod przybranym kobiecym imieniem
w zimowym stroju
w twoich białych sukniach
na zimę
w żałobie

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Strip tease

quítate el sombrero
 si lo tienes
quítate el pelo
que te abandona
quítate la piel
las tripas los ojos
 y ponte un alma
si la encuentras

Fotos de René Groebli (1927 – , Suiza)

Trad. Ada Trzeciakowska

Strip tease

zdejmij kapelusz
jeśli go masz
ściągnij włosy,
które cię opuszczają
zdejmij skórę
trzewia oczy
i załóż duszę
jeśli ją znajdziesz

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Divertimento

Playa nocturna
donde el sol llega caminando sobre sus manos,
fresco, cabalgando como el viejo caballo de la plaza
todo de madera y rojo,
como un campanario sobre el mar y sus estatuas,
claros apóstoles con la boca abierta
y el paladar negro de tanto hablar con Dios
y de beberlo en la mañana
a verdes tragos,
sorprendiéndolo entre las gaviotas,
porque él es el pingüino macho de ojos salados
o la vieja tortuga
cuyo amor ilumina el bosque.

Y llega el sol
y el dolor en la playa es una mujer con barbas,
el esfuerzo pasado,
y no este piano en la arena
ni Mozart desnudo
como una niña arrebatada y libre
jugando al escondite con su sombra
y con la sombra de todos
y con la muerte
que se deshace en sonrisas en este falso jardín,
en el único día,
el inesperado,
el que cae como una manzana sobre la cabeza.

¡Voilà! Soy dulce, dice,
pero mañana romperemos el espejo,
robaremos al ladrón,
educaremos al demonio,
y el tiempo vuela,
y Mozart vuela
y no vuelve sino a oscuras
espectral y terrible
en asambleas de hombres tristes.

Escuchemos al caballo,
matemos al apóstol,
y amémonos sólo así,
con la boca abierta y tan jóvenes,
estudiando al pingüino,
muy lejos del tormento
y del cielo colosal e inflexible.

Fotograma de Vientos de agosto de Gabriel Mascaro

Trad. Ada Trzeciakowska

Divertimento

Nocna plaża
dokąd słońca dociera spacerując na rękach,
rześkie, podrygując jak stary koń z placyku
cały z drewna i czerwony,
jak dzwonnica nad morzem i jej posągi,
świetliści apostołowie o otwartych ustach
y czarnych podniebieniach od długich rozmów z Bogiem
i od spijania go o poranku
zielonymi łykami,
zaskoczywszy go wśród mew,
bo jest on pingwinem rodzaju męskiego o słonych oczach
lub starym żółwiem,
którego miłość rozświetla las.

I dociera słońce
i ból na plaży jest kobietą z brodą,
minionym wysiłkiem,
a nie tym pianinem na piasku
ani nagim Mozartem
jak dziewczynka rozgrzana i wolna
bawiąca się w chowanego ze swoim cieniem
i z cieniem wszystkich
i ze śmiercią
która rozdaje uśmiechy w tym sztucznym ogrodzie,
tego jedynego dnia,
niespodziewanego,
który spada na głowę jak jabłko.

Voilà! Jestem słodka, mówi,
ale jutro potłuczemy lustra,
okradniemy złodzieja,
wychowamy demona,
a czas frunie,
i Mozart frunie
i wraca dopiero po zmroku
podobny do widma i straszny
na zgromadzeniach ludzi smutnych.

Posłuchajmy konia,
zabijmy apostoła,
i miłujmy się tak,
z otwartymi ustami i tacy młodzi,
ucząc się pingwina,
daleko od burzy
i przepastnego i nieugiętego nieba.

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Media voz

la lentitud es belleza
copio estas líneas ajenas
respiro
             acepto la luz
bajo el aire ralo de noviembre
bajo la hierba sin color
bajo el cielo cascado y gris
             acepto el duelo
y la fiesta

no he llegado
no llegaré jamás
en el centro de todo está el poema
intacto sol
ineludible noche

sin volver la cabeza
merodeo su luz
             su sombra
animal de palabras
husmeo su esplendor
su huella
        sus restos
todo para decir
que alguna vez estuve
atenta desarmada
                                       sola
casi en la muerte
casi en el fuego

Fotos propias

Trad. Ada Trzeciakowska

Półgłosem

Powolność jest pięknem
przepisuję cudze wersy
oddycham
             przyjmuję światło
pod tym rzadkim listopadowym powietrzem
pod trawą bez koloru
pod rozbitym i szarym niebem
             przyjmuję żałobę
i święto

Nie dotarłam
nigdy nie dotrę
w centrum wszystkiego jest wiersz
nieskazitelne słońce
nieunikniona noc

nie obracając głowy
zagarniam jego światło
             jego cień
zwierzę ze słów
węszę jego splendor
jego ślad
             jego resztki
wszystko po to by powiedzieć
że kiedyś byłam
czujna bezbronna
                                        sama
prawie we śmierci
prawie w ogniu

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Curriculum vitae

digamos que ganaste la carrera
y que el premio
era otra carrera
que no bebiste el vino de la victoria
sino tu propia sal
que jamás escuchaste vítores
sino ladridos de perros
y que tu sombra
tu propia sombra
fue tu única
y desleal competidora.

Obra de Jan Saudek (1935 -, Chequia)

Trad. Ada Trzeciakowska

Curriculum vitae

Powiedzmy, że wygrałaś wyścig,
że nagrodą
był kolejny wyścig,
że nie wina zwycięstwa
lecz własną sól piłeś
że wiwatów też nie usłyszałeś
jedynie ujadanie psów
a twój cień
twój własny cień
był ci jedynym
i nielojalnym rywalem.

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Alba

Al despertar
me sorprendió la imagen que perdí ayer.
El mismo árbol en la mañana
y en la acequia
el pájaro que bebe
todo el oro del día.

Estamos vivos,
quién lo duda,
el laurel, el ave, el agua
y yo,
que miro y tengo sed.

Fotogramas de Primavera, verano, otoño, invierno… y otra vez primavera de Kim Ki-duk

Trad. Ada Trzeciakowska

Świt

Tuż po przebudzeniu
zaskoczył mnie obraz, który przeoczyłam wczoraj.
To samo drzewo o poranku
a przy strumieniu
ptak spijający
całe złoto dnia.

Jesteśmy żywi,
któżby wątpił,
drzewo laurowe, ptak, woda
i ja,
która patrzę i odczuwam pragnienie.

Blanca Varela

1926-2009, Perú

Flores para el oído

En todas partes hay flores
acabo de descubrirlo escuchando
flores para el oído lentas silenciosas apresuradas
flores
para el oído

caminando por la calle
que un hombre rompe con un taladro
sentí el horror de la primavera
de tantas flores
abriéndose en el aire
y cerrándose
de tantos ecos
negros rizados pétalos
arrastrándose
hasta el borde del mar de tierra
recién abierto

sé que un día de estos
acabaré en la boca de alguna flor

Fotos propias. Cuadro La muerte y la doncella de Fernando de Szyszlo, marido de Blanca Varela

Trad. Ada Trzeciakowska

Kwiaty dla ucha

Wszędzie rosną kwiaty
właśnie to odkryłam słysząc
kwiaty dla uszu powolne ciche skwapliwe
kwiaty
dla ucha

idąc ulicą
którą jakiś człowiek rozrywa świdrem
poczułam potworność wiosny
tak wielu kwiatów
otwierających się w powietrzu
i zamykających się
tak wielu ech
czarnych pofałdowanych płatków
pełzających
aż do krawędzi morza ziemi
dopiero co otwartego

wiem, że któregoś dnia
skończę w paszczy jakiegoś kwiatu

Diseña un sitio como este con WordPress.com
Comenzar