Durs Grünbein

1962 – , Alemania

Hace años, me encontré en Nueva York con el cuadro de Malevich «Blanco sobre blanco», la última y más consistente pieza de su serie de cuadrados. Con toda lógica, mi primera reacción fue una sonrisa. Para acentuar su contraste con el fondo blanco, el Cuadrado Blanco estaba ligeramente inclinado. Parecía balancearse un poco, como si hubiera bebido una gota de vodka de más. Me sorprendió ver las pequeñas pinceladas que formaban el «blanco». Además, el barniz estaba ahora lleno de surcos como la frente de un anciano. Sentí lástima por el cuadro, con su tristes grietas y fragilidad. Había imaginado que su efecto sería como una especie de ceguera, una revelación de lo absoluto. Pero así es el arte: cuanto más envejece, más humano se vuelve. Fue entonces cuando se me ocurrió la idea de «Weiße Verben» [Verbos blancos]. Unas pocas líneas, olvidadas en un cuaderno, perdidas en lo intransitivo – me acordé de ellas ahora, y completé las líneas. (Durs Grünbein, 2017)

Wiele lat temu natknąłem się w Nowym Jorku na obraz Malewicza „Białe na białym” – ostatni, najbardziej spójny obraz z jego cyklu kwadratów. Logicznie rzecz biorąc, moją pierwszą reakcją był uśmiech. Aby podkreślić kontrast z białym tłem, Biały Kwadrat został lekko pochylony. Zdawało się, że lekko się kołysze, jakby wypił o jedną kroplę wódki za dużo. Zaskoczyło mnie, jak małe pociągnięcia pędzlem tworzyły „biały”. Poza tym werniks był pomarszczony jak czoło starca. Żal mi było tego obrazu, z jego smutnym spękaniem i kruchością. Wyobrażałem sobie, że jego skutki będą jak rodzaj ślepoty, objawienia absolutu. Ale tak jest z każdą sztuką – im dłużej się starzeje, tym bardziej staje się ludzka. Wtedy właśnie wpadłem na pomysł „Weiße Verben” [białych czasowników]. Kilka linijek, zapomnianych w zeszycie, zagubionych w niebycie – przypomniały mi się teraz i dokończyłem je. (Durs Grünbein, 2017)

Trad. Ada Trzeciakowska

Verbos blancos

Todos los verbos blancos son invisibles,
Giran en torno a acciones que no se aprenden.
Significan: desaparecer, apagarse, perecer
Y conducen a territorios desiertos.
Imperceptiblemente se deslizan por el espacio.
 
Significan: desintegrarse, disiparse. Borran
con un gesto de su mano lo que una vez existió.
Envuelven la mente en una nube de nieve, en niebla,
Y comienzan como una línea de tiza en la pizarra.
Empujan la lengua hacia la recta final.
 
Nevar es uno de esos verbos, congelarse.
Otro es envejecer o desesperar, fallecer.
Saben cortar el nudo de la sabiduría.
Existen como puntos ciegos errantes.
Existen en el borde de cada psique.
 
Los verbos blancos apenas hacen ruido.
Trabajan con solidez y se puede confiar en ellos.
Existen, como existe el amor.
Operan en secreto
y avanzan en silencio al amparo de los sustantivos.
Apuntan a horizontes que nada alcanza.

Bujías (2017)

Fragmentos del libro de VERONIKA SCHÄPERS que indagan en la idea del poema. Fotogramas de la última película de Nuri Bilge Ceylan About Dry Grasses (2023)

Białe czasowniki

Wszystkie białe czasowniki są niewidzialne,
Krążą wokół czynności, których się nie uczymy.
Znaczą: zniknąć, zgasnąć, sczeznąć
I prowadzą na obszar bezludny.
Niepostrzeżenie, skradając się, pokonują przestrzeń.
 
Znaczą: rozpaść się, rozwiać. Widmowym ruchem
Dłoni wykreślają to, co było kiedyś.
Spowijają myśl w tuman śnieżny, w mgłę,
A zaczynają się jako kredowa kreska na tablicy.
Popychają język ku ostatniej prostej.
 
Zaśnieżyć to jeden z tych czasowników, zamarznąć.
Innym jest starzeć się lub zwątpić, skonać.
Potrafią przeciąć węzeł mądrości.
Istnieją jako wędrująca ślepa plamka.
Istnieją na skraju każdej psyche.
 
Białe czasowniki raczej nie cieszą się rozgłosem.
Pracują solidnie, można na nich polegać.
Istnieją, tak jak istnieje miłość.
Prowadzą tajne operacje
I cicho posuwają się naprzód pod osłoną rzeczowników.
Ich celem są horyzonty, do których nic nie dociera.

Świece zapłonowe (2017) w Powroty z księżyca


Years ago, I encountered Malevich’s painting ‘White on White’ in New York – the last, most consistent piece in his series of squares. With perfect logic, my first reaction was a smile. In order to emphasize its contrast with the white background, the White Square was slightly tilted. It seemed to sway a bit as if it had downed one drop of vodka too many. I was surprised to see the small brushstrokes that made up the “white.” Also, the varnish was now furrowed like the forehead of an old man. I felt sorry for the picture, with its sad craquelé and its frailty. I had imagined its effect would be like a kind of blindness, a revelation of the absolute. But that is the way of all art – the longer it ages, the more human it becomes. That was when I had the idea for “Weiße Verben” [White Verbs]. A few lines, forgotten in a notebook, lost in the intransitive – I was reminded of them now, and I completed the lines. (Durs Grünbein, 2017)

White Verbs

The white verbs are all invisible.
They circle around activities that are not learned.
They are disappear, extinguish, perish
they lead to deserted territory.
They creep through the room unnoticed

They are disintegrate, scatter. Their
Ghostly hand crosses out anything that once existed.
They wrap our thinking in snowfall, a fog,
And start as a line of chalk on the blackboard.
They give language its sense of finality.

To snow is one of these verbs, to freeze
To age is another, to despair, to pass away.
They can cut through the knot of wisdom.
They are a traveling blind spot.
They are at the edges of every psyche.

The white verbs hardly make a stir.
They are thorough, they can be relied upon. They exist as love exists.
They operate in secret
And silently advance under cover of the main words.
They aim at horizons that nothing can reach.

weißen Verben

Die weißen Verben sind alle unsichtbar.
Sie kreisen um Tätigkeiten, die man nicht lernt.
Sie heißen verschwinden, verlöschen, verenden
Und führen in menschenleeres Gebiet.
Unmerklich schleichen sie durch den Raum.

Sie heißen zerfallen, verwehen. Sie streichen
Mit Geisterhand aus, was je existierte.
Sie hüllen das Denken in Schneefall ein, Nebel,
Und fangen als Kreidestrich auf der Schultafel an.
Sie geben der Sprache den Zug ins Finale.

Schneien ist eins dieser Verben, gefrieren.
Altern ein anderes, verzagen, entschlafen.
Sie können die Knoten der Weisheit durchschlagen.
Es gibt sie als wandernde blinde Flecke.
Es gibt sie am Rand aller Psychen.

Die weißen Verben machen kaum von sich reden.
Sie arbeiten gründlich, auf sie ist Verlaß.
Es gibt sie, wie es die Liebe gibt.
Sie operieren verdeckt
Und rücken still im Schutz der Hauptwörter vor.
Sie zielen auf Horizonte, die nichts erreicht.

 Zündkerzen. Gedichte (2017)

Durs Grünbein

1962 – , Alemania

Trad. Ada Trzeciakowska

LUMIÈRE

Este tren negro que escupe nubes
blancas de vapor, aún corre
hacia los espectadores. Dicen
que algunos saltaron asustados,
porque la catástrofe era inevitable.

La luz en la pared de esta sala, luz
de un día que encarna el verano, distinta
de la de fuera, a la misma hora
en las plazas de Paris, en sus bulevares
inundaba a la gente sentada en la oscuridad.

Hubo pánico, quizás también preocupación
por el niño de la mano de la vieja dama
(Madame Lumière, como sabemos ahora),
tambaleándose tan cerca del borde del andén.

Preocupación quizás, también asombro,
pero aún no el horror
ante todos los trenes impasibles
que han surcado el siglo, ante
las filas de vagones sellados, sin fin.

Las vías corrían directamente hacia ellos,
pasando por delante y fuera del encuadre.
Y fantasmal —como el humo de la chimenea,
las sombras de los que esperan inquietos,
como la propia película— permaneció
la mortífera locomotora del tiempo.

Collage propio

LUMIÈRE

Ten czarny pociąg, co wyrzuca białe
obłoczki pary, wciąż jeszcze pędzi
prosto na widzów. Podobno niektórzy
zrywali się przerażeni, że zaraz
niechybnie nastąpi katastrofa.
 
Światło na ścianie w tej sali, światło
prawdziwie letniego dnia, inne
niż tamto na zewnątrz, na placach Paryża,
o tej samej porze, na bulwarach,
zalewało siedzących w ciemności.
 
Panika, a może to była troska
o dziecko u boku starszej damy
(madame Lumière, jak już wiemy),
które się kolebie na skraju peronu.
 
Troska może, a także szok,
ale jeszcze nie zgroza
z powodu tych obojętnych pociągów,
co przemierzały stulecie, z powodu
ciągu zaplombowanych wagonów, bez końca.
 
Szyny biegły prosto na nich,
a minąwszy ich, poza ekran.
I widmowy, jak dym z komina,
niespokojne cienie oczekujących,
jak sam film, był niezmiennie
ów śmiercionośny parowóz – czas.

Ekwidystans (2022) w Powroty z księżyca

LUMIÈRE

This black train, puffing out
clouds of white smoke, still
races towards the viewers.
They say some
jumped up in fright,

thinking the catastrophe was about to occur.
The light on the wall of the salon, light
from an incarnate summer’s day—so different
from the Paris light at the same moment,
outside on the squares, the Boulevards—
flooding over them as they sat in the dark.

Perhaps it was panic, maybe also concern
for the child on the hand of the elderly lady
(Madame Lumière, as we know now),
toddling so close to the edge of the platform.

Concern perhaps, also shock,
but not yet horror
at all the implacable trains
that have crisscrossed the century,
the endless rows of sealed trucks.

The tracks heading straight towards them,
past them and out of the frame.
And like the smoke from the chimney,
the shadows of those waiting impatiently,
like the film itself, ghostly,
the fatal locomotive of time.

LUMIÈRE

Immer noch rast dieser schwarze Zug,
weiße Dampfwölkchen ausstoßend,
auf die Zuschauer zu. Es heißt, manche
seien vor Schreck aufgesprungen,
gleich mußte die Katastrophe geschehn.

Das Licht auf der Saalwand, Licht
eines leibhaftigen Sommertages, anders
als zur selben Stunde das Pariser Licht
auf den Plätzen draußen, den Boulevards
überströmte sie, die im Dunkel saßen.

Panik war es, vielleicht auch die Sorge
um das Kind an der Hand der älteren Dame
(Madame Lumière, wie man heute weiß),
das so nah an der Bahnsteigkante tappt.

Sorge vielleicht, auch der Schock,
aber noch nicht das Entsetzen
über all die gleichgültigen Züge
die das Jahrhundert durchquerten,
die endlosen Reihen verplombter Waggons.

Die Schienen liefen direkt auf sie zu,
vorbei an ihnen und aus dem Bild.
Und wie der Rauch aus dem Schornstein,
die Schatten der unruhig Wartenden,
wie der Film selbst, geisterhaft, blieb
die tödliche Lokomotive Zeit.

Äquidistanz. Gedichte (2022)

Durs Grünbein

1962 – , Alemania

Trad. Ada Trzeciakowska

TEORÍA DE LOS SIGNOS

Ahora que ya no se rinde culto al verso,
puede comenzar el estudio de los líquenes,
de las manchas y grietas en todas las texturas.
La determinación de los asuntos marginales,
que quiebran una vida como la humedad quiebra la piedra.
Son los signos débiles los que cuentan,
momentos en los que las miradas se cruzan
y el destino pesa menos que la multiplicidad
de todas las situaciones infructuosas.

Entonces surge una frase: una palabra
sucede a la otra, indecisa. Rompen
el sello de la realidad,
se resquebrajan las superficies.

Ahora que hay poemas como papel de estraza,
sencillos, prácticos, de uso doméstico,
la lluvia puede ser simplemente un fenómeno del tiempo,
el sol puede ponerse inadvertido.

Fotos propias

TEORIA ZNAKÓW

A więc: ponieważ wierszy nie otacza się już kultem,
można przystąpić do badania splotów,
plam i szczelin we wszelkich teksturach.
Określić, od jakich to spraw pobocznych
życie pęka jak kamień od wilgoci.
Istotne są owe słabe znaki,
chwile, w których krzyżują się spojrzenia,
a los znaczy mniej niż wielokrotność
wszystkich daremnych sytuacji.
 
Aż powstaje zdanie – słowo
pociąga za sobą następne, nieśpiesznie. Łamią
pieczęć realiów,
powierzchnie idą w drzazgi.
 
A więc: ponieważ są wiersze jak szary papier,
zwykłe, praktyczne, na użytek domowy,
deszcz może być po prostu stanem pogody,
słońce zajść niepostrzeżenie.

Ekwidystans (2022) w Powroty z księżyca

Zeichentheorie

Nun, da es keinen Kult um Verse mehr gibt,
kann das Studium der Flechten beginnen,
der Flecken und Risse in allen Texturen.
Die Bestimmung der Nebensachen,
die ein Leben sprengen wie Nässe den Stein.
Es sind die schwachen Zeichen, die zählen,
Momente, in denen die Blicke sich kreuzen
und Schicksal weniger ist als das Vielfache
aller vergeblichen Situationen.

Dann kommt ein Satz zustande – ein Wort
zieht das andere nach, zögernd. Sie brechen
das Siegel der Wirklichkeiten,
die Oberflächen zersplittern.

Nun, da es Gedichte wie Packpapier gibt,
einfache, praktische für den Hausgebrauch,
kann der Regen einfach das Wetter sein,
die Sonne unbemerkt untergehen.

Äquidistanz. Gedichte (2022)

Durs Grünbein

1962 – , Alemania

*Poeta ha sido galardonado hoy con el Premio Internacional Zbigniew Herbert 2020

Trad. Daniel Bencomo con cambios míos

Bomba motora

Mira, esa enorme bomba en herrumbre
de hierro colado y como una horca
o como un raro poste tótem

entre las vías, como si hubiera
en ella un secreto
de alguna lluvia… de alguna muerte…

Con dulce hedor, en olas, me golpea el rostro
el griterío de escamas sangrantes
que viene de vagones abiertos.

La lluvia amaina donde me congelo.
Pienso en Tláloc, el dios de la lluvia,
dios del agua en el antiguo México –

No estoy hambriento, lo sé,
aquí los andenes están callados.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Pompa kolejowa

Zobacz tę dużą zardzewiałą pompę
z żeliwa i jak szubienica
lub dziwny totemowy słup

między torami, jakby posiadała
trochę deszczu … trochę śmierci …
W tym sekret.

Słodko cuchnący, falami, uderza mnie w twarz
krzyk krwawych rybich łusek
bijący z otwartych wagonów.

Deszcz ustępuje tam, gdzie zamarzam.
Myślę o Tlalocu, bogu deszczu,
Bógu wody w starożytnym Meksyku –

Nie jestem głodny, wiem,
perony tutaj są milczące.

Lokpumpe

Sieh, diese große rostige Pumpe
gußeisern und wie ein Galgen
oder ein Totemrohr fremd

zwischen den Gleisen, als wäre da
irgendein Regen… irgendein Todes…
Geheimnis in ihr.

Süßlich stinkend, in Wellen, schlägt
das Geschrei blutiger Fischschuppen
aus offnen Waggons mir ins Gesicht.

Der Regen läßt nach, wo ich friere.
Ich denke an Tlaloc, den Regengott,
Gott des Wassers im Alten Mexico —

Ich bin nicht hungrig, ich weiß,
die Bahnsteige hier liegen still.

Diseña un sitio como este con WordPress.com
Comenzar