Rafael Cadenas

1930 – , Venezuela

abdicación

Enmudezco
en medio de lo real,
y lo real dice
con su lenguaje
lo que yo guardo.

¿Necesita palabras
un rostro?
¿La flor
quiere sonidos?
¿Pide vocablos
el perro, la piedra, el fuego?
¿No se expresan
con sólo estar?

Inmensas bocas
nos ensordecen
sin ser oídas.
Callo. No voy más allá de mis ojos.
Me consta este alrededor.

Montaje que he presentado durante el VI Festival Internacional de Poesía “En el Lugar de los Escudos” dedicado a Rafael Cadenas.

Tłum. Ada Trzeciakowska

abdykacja

Trwam niemy
pośród tego, co rzeczywiste,
a to, co rzeczywiste mówi
swoim językiem
co mam zachować.

Czy potrzebuje słów
twarz?
Czy kwiat
pragnie brzmienia?
Czy domaga się słów
pies, kamień, ogień?
Czy nie wyrażają siebie
po prostu będąc?

Ogromne usta
zagłuszają nas
niesłyszane.
Milczę. Nie sięgam dalej niż mój wzrok.
Świadom jestem tego, co mnie otacza.

Rafael Cadenas

1930 – , Venezuela

Rilke (FRg.)

Las cosas supieron, más que los hombres,
de su mirada
a la que se abrían
para otra existencia.
Él las acogía transformándolas
en lo que eran, devolviéndolas a su exactitud,
bañándolas en su propio oro,
pues ¿qué sabe de su regia condición
lo que se entrega?

Piedras, flores, nubes
renacían
en otro silencio
para un distinto transcurrir.

Su reposado mirar
nunca se llegó a ellas con motivo.
Sólo sus ojos querían.

Ahora lo echan de menos,
las gentes pasan de prisa ¿hacia dónde?
Las cosas
quieren ser vividas.


Vivir
albergado,
a la escucha,
prometiéndose a lo mayor,
destierra.

Lo sabías
antes de darte a la obra.

Aquí no puedes ser sino el extraño.

Tu huella conduce a un lugar
que nadie visita.


Cómo pudiste
hacerte
día tras día,
llevándote,
en sigilo,
el alma templada
para resistir
no resistiendo,
en equilibrio
la balanza,
y con paciencia labrar
en ti
adentro
lo que ya no hace frente

(o lo que hace frente a las estrellas).

Collage propio

Tłum. Ada Trzeciakowska

RIlke

Rzeczy wiedziały, więcej niż ludzie,
o jego spojrzeniu
otwierało je ono
na inne istnienie.
On je przyjmował, przeobrażając je
w to, czym były, przywracając im ich prawdziwość,
zanurzając je w ich własnym złocie,
bo, co wie o swej królewskiej kondycji
to, co się nam ofiarowuje?

Kamienie, chmury, kwiaty
rodziły się na nowo
w innej ciszy
dla innego przemijania.

Jego spokojne spojrzenie
nigdy nie zbliżało się do nich z rozmysłem.
Tylko jego oczy tego chciały.

Teraz tęsknią za nim,
ludzie mijają je pośpiesznie, dokąd idą?
Rzeczy
chcą być przeżywane.


Życie
pod osłoną,
nasłuchując,
przyrzekłszy siebie czemuś większemu,
wyklucza.

Wiedziałeś o tym
nim poświęciłeś się dziełu.

Tutaj możesz być tylko obcym.

Twój ślad prowadzi do miejsca
którego nikt nie odwiedza.


Jak mogłeś
stwarzać siebie
dzień po dniu,
niosąc sobie,
w tajemnicy,
hartowaną duszę
aby dawać odpór
nie stawiając oporu,
w równowadze
waga,
i z cierpliwością uprawiać
w sobie
do wewnątrz
to co już czoła nie stawia

(lub to, stawia czoła gwiazdom).

Diseña un sitio como este con WordPress.com
Comenzar