Anna Świrszczyńska

1909-1984, Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

NATURALEZA MUERTA

En un charco de barro y sangre,
entre el cuerpo medio carbonizado de un caballo
y el cuerpo medio carbonizado de un hombre,
junto a un canalón arrancado, un sillón con flecos, una tetera,
y tres trozos de vidrio roto,
yace quemado por los bordes
un jirón de carta amorosa: «Soy tan feliz».

Fotogrmas de Largo Domingo de Noviazgo de Jean-Pierre Jeunet

MARTWA NATURA

W kałuży błota i krwi,
pomiędzy na pół zwęglonym ciałem konia
i na pół zwęglonym ciałem człowieka,
obok urwanej rynny, fotela z frędzlami, imbryka,
i trzech kawałków rozbitej szyby,
leży spalony po brzegach
strzęp miłosnego listu: „Jestem taka szczęśliwa».

Anna Świrszczyńska

1909-1984, Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Soledad

Soledad,
amplia perla de la soledad,
en ella me he resguardado.

Espacio que
se espacia
en él me amplío.
Silencio, origen de las voces.
Inmovilidad, madre del movimiento.

Estoy sola.
Estoy sola, por tanto, soy nada.
Qué suerte.
Soy nada, por tanto, puedo serlo todo.
Existencia sin esencia,
esencia sin existencia, libertad.

Soy pura como lo que no está,
segura como la idea platónica,
rica en posibilidades.
Riéndome tiendo los brazos
hacia miles de mis maravillosos futuros.
Puedo convertirme en la espuma en el mar
y alcanzar su felicidad breve.
O medusa y tener en propiedad
toda la belleza de medusa.
O pájaro con su felicidad del vuelo,
o piedra con su felicidad eterna,
o vía láctea.

Estoy sola, soy fuerte.
La soledad me protege.
Estoy sola, por tanto, no estoy,
no estoy, por tanto, existo
perfectamente como la perfección,
diversa como la diversidad.

Después llegará gente. Me consignarán
la piel, el color de los ojos, el sexo y el apellido.
Me consignarán el pasado y el futuro
de la especie de homo sapiens.

Samotność

Sa­mot­ność,
ogrom­na per­ła sa­mot­no­ści, 
w niej się ukry­łam.

Prze­strzeń,
któ­ra się roz­prze­strze­nia, 
w niej ogrom­nie­ję.
Ci­sza, źró­dło gło­sów. 
Nie­ru­cho­mość, mat­ka ru­chu.

Je­stem sama.
Je­stem sama, a więc je­stem ni­czym. 
Co za szczę­ście.
Je­stem ni­czym, a więc mogę być wszyst­kim. 
Eg­zy­sten­cja bez esen­cji,
esen­cja bez eg­zy­sten­cji, wol­ność.

Je­stem czy­sta jak to, cze­go nie ma, 
bez­piecz­na jak pla­toń­ska idea, 
bo­ga­ta jak moż­li­wość.
Śmie­jąc się wy­cią­gam ręce
do ty­sią­ca mo­ich wspa­nia­łych przy­szło­ści.
Mogę stać się pia­ną na mo­rzu
i osią­gnąć jej szczę­ście krót­ko­trwa­nia.
Albo me­du­zą i mieć na wła­sność 
całą ślicz­ność me­du­zy.
Albo pta­kiem z jego szczę­ściem lotu,
albo ka­mie­niem z jego szczę­ściem wiecz­no­ści, 
albo dro­gą mlecz­ną.

Je­stem sama, je­stem sil­na. 
Sa­mot­ność chro­ni mnie.
Je­stem sama, a więc mnie nie ma,
nie ma mnie, a więc ist­nie­ję
do­sko­na­le jak do­sko­na­łość, 
roz­ma­icie jak roz­ma­itość.

Po­tem przyj­dą lu­dzie. 
Da­dzą mi skó­rę, ko­lor oczu, płeć i na­zwi­sko. 
Da­dzą prze­szłość i przy­szłość
ga­tun­ku homo sa­piens.

Anna Świrszczyńska

1909-1984, Polonia

Recomiendo leer este poema junto con otro de Mark Strand

Trad. Ada Trzeciakowska

Una mujer habla de su vida

El viento me hace recorrer caminos,
el viento, dios del cambio
con mejillas llenas de aire.

Amo este viento,
celebro
los cambios.

Camino por el mundo
acompañada o sola
y me complacen de igual forma
el anhelo y la muerte del anhelo
llamada realización.

Hay en mí algo excesivo.
Salgo por los bordes
como levadura. La levadura tiene
su propia clase de dicha.

Camino, sigo caminado,
a veces se me une un hombre.

Caminamos juntos,
él dice que será hasta la muerte,
después se pierde al oscurecer
como una cosa sin importancia.

Camino sola,
después una vez más a la vuelta
aparece un nuevo compañero.

Camino, sigo caminando,
el viento me hace recorrer caminos.
En mis caminos
siempre hace viento.

Foto propia
Kobieta mówi o swoim życiu

Wiatr mnie pędzi po drogach,
wiatr, bóstwo odmiany
o dmuchających policzkach.
Kocham ten wiatr,
cieszę się
odmianom.

Chodzę po świecie
we dwoje albo sama
i miłe mi są jednakowo
tęsknota i śmierć tęsknoty,
która nazywa się spełnienie.

Czegoś jest we mnie za dużo.
Przelewam się przez brzegi
jak drożdże. Drożdże mają
swój własny rodzaj szczęścia.

Idę, ciągle idę,
czasami przyłącza się do mnie mężczyzna.

Idziemy razem,
on mówi, że to do śmierci,
potem gubi się o zmroku
jak rzecz nieważna.

Idę sama,
potem znów na zakręcie
zjawia się nowy towarzysz.

Idę, ciągle idę,
wiatr mnie pędzi po drogach.
Na moich drogach
zawsze wieje wiatr

Anna Świrszczyńska

1909-1984, Polonia

Trad. Ada Trzeciakowska

Lágrimas

La vieja está llorando
se abriga en el llanto
como el pájaro en el nido.
Se desliza
en la profundidad del llanto.
Y hunde su cabeza
en un hundimiento oscuro.
Las lágrimas recorren su rostro
como tibios animalillos
Acarician la vieja cara
se compadecen de ella.

Último goce aquel
de las lágrimas.

Introspective Tony Luciano
Łzy

Stara kobieta płacze
utula się w płakaniu
jak ptak w gnieździe.
Osuwa się
w głębokość płaczu.
Zanurza się z głową
w ciemne zanurzenie.
Łzy biegną po jej twarzy
jak małe ciepłe zwierzątka.
Głaszczą starą twarz
litują się.

Ostatnia rozkosz
łez.

Anna Świrszczyńska

1909-1984, Polonia

Recomiendo la lectura de este artículo.

Trad. Ada Trzeciakowska

conversación a través de la puerta

A las cinco de la madrugada
llamo a su puerta.
Le digo a través de la puerta:
en el hospital en la calle Sliska
está agonizando su hijo, soldado.

Él entreabre la puerta,
pero no quita la cadena.
Detrás de él su esposa
tiembla.

Digo: el hijo le pide a su madre
que vaya a verlo.
Dice: su madre no podrá ir.
Detrás de él su esposa
tiembla.

Digo: el doctor permitió
darle un poco de vino.
Dice: espere, por favor.

Me pasa una botella y cierra la puerta,
da vueltas de llave,
da vueltas de otra llave.

Detrás su esposa
rompe a gritar
como si estuviera pariendo.

Fotogramas de Canal de Andrzej Wajda

Rozmowa przez drzwi

O piątej nad ranem
pukam do jego drzwi.
Mówię przez drzwi:
w szpitalu na Śliskiej
umiera pana syn, żołnierz.

On uchyla drzwi,
nie zdejmuje łańcucha.
Za nim żona
dygoce.

Ja mówię: syn prosi matkę,
żeby przyszła.
On mówi: matka nie przyjdzie.
Za nim żona
dygoce.

Ja mówię: doktor pozwolił
dać mu wina.
On mówi: proszę zaczekać.

Podaje przez drzwi butelkę,
zamyka drzwi na klucz,
zamyka na drugi klucz.

Za drzwiami żona
zaczyna krzyczeć
jakby rodziła.

Transl. Czeslaw Milosz and Leonard Nathan

A Conversation Through the Door

At five in the morning
I knock on his door.
I say through the door:
in the hospital at Sliska Street
your son, a soldier, is dying.

He half-opens the door,
does not remove the chain.
Behind him his wife
shakes.

I say: your son asks his mother
to come.
He says: the mother won’t come.
Behind him the wife
shakes.

I say: the doctor allowed us
to give him wine.
He says: please wait.

He hands me a bottle through the door,
locks the door,
locks the door with a second key.

Behind the door the wife
begins to scream as if she were in labor.


        Polish; trans. Czeslaw Milosz
             & Leonard Nathan

Diseña un sitio como este con WordPress.com
Comenzar