Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

Experiencia con K.

Has salido al centro de la noche
con la cabeza desolada,
y has abierto los ojos para sentirte ciego,
mientras las ruinas de los vientos te iban destruyendo los labios.
Y has entrado con el talón izquierdo en el vacío,
donde esperabas ser feliz, o tener paz;
mira, percibes todavía, sin piedad, un mayor abandono.
Vuelves, por un momento, al adorado Dios que quiso hacer el mundo para ti,
y ves su sinrazón,
y la piedad que a ti te niegas a Él se la concedes.
Ahora has entrado en la dura punta de la estaca del vacío,
y lo has hecho por el derecho riñón,
con agudo dolor y sin lágrimas.
Y así rueda la tarde en esta habitación, que no es de amor,
mientras un cuerpo duerme a ti abrazado.
Mira cómo la vida es poca muerte, aunque su gesto quiera complacerte,
y en la esterilidad abocas el amor, que solo tuyo es, y pudo ser la dicha,
y vale en el rincón como un poco de polvo.

Y has regresado de la noche, porque pudiste ver,
pues el ángel más torpe, el que no existe,
le ha devuelto a tus ojos, con un tizón desnudo,
el poder de las aguas,
y lloras como el niño que, perdido en el bosque, no quiso haber nacido,
y el cuerpo que te abraza, con fingido calor, sigue aún destruyendo tu envejecido cuerpo.

Todas las imágenes ha sido generadas mediante IA (Stable Diffusion)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Doznanie z K.

Wyszedłeś i trafiłeś w oko nocy
udręczony szeroko
otworzyłeś oczy, by poczuć się ślepym,
gdy ruiny wiatrów powoli zdzierały ci wargi.
A lewą piętą wdepnąłeś w pustkę,
tam, gdzie miałeś znaleźć szczęście lub spokój;
Spójrz, wciąż dostrzegasz, bezlitosne, jeszcze więcej opuszczenia.
Wracasz, na chwilę, do uwielbianego Boga, chciał stworzyć świat dla ciebie,
a widzisz tylko jego nierozsądek,
litością, której odmawiasz sobie, obdarzasz Jego.
Teraz wszedłeś na twardy szpic kołka pustki,
i zrobiłeś to prawą nerką,
boleśnie i bez łez.
I tak wieczór toczy się w tym pokoju, bez miłości
podczas gdy jakieś ciało śpi w twoich ramionach.
Przyjrzyj się w jaki sposób życie to błaha śmierć, choć swym gestem chciałoby ci dogodzić,
i sterylnie przelewasz miłość, która jest tylko twoja, a mogła być szczęściem,
zaś warta jest w ukryciu tyle, co pyłek kurzu.

Wróciłeś z jądra nocy, bo mogłeś widzieć,
wtedy, najbardziej nieudolny anioł, ten, który nie istnieje,
nagą klingą przywrócił twoim oczom
moc płynącej wody,
i płaczesz jak dziecko, które, zgubiwszy się w lesie, nie chciało się urodzić,
a ciało obejmujące cię z udawanym żarem, wciąż pustoszy twoje stetryczałe ciało.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

El largo viaje a Oriente

En aquella mañana de luz azul,
en barcas jubilosas, las velas desplegadas, partimos al Oriente.
Y entramos en el bronce del pecho de aquel sol.
El mar quedó desierto tras nosotros, bajo una lluvia de oro.
Así tuvo lugar el único viaje.

A la tarde volvimos, caídas ya las velas,
derramada en las aguas la púrpura extendida
de aquel día cansado.

(Ya solo miro el mar por la abierta ventana,
y otras velas que parten, matutinas,
regresan a la tarde, sin color,
fatigadas.)

Me han borrado los años con piedad,
y el cuerpo es solo un bulto. Aún con vida en los ojos
vigilo los navíos de luz, distantes y amarrados,
en el puerto celeste.
Igual que en la niñez los miro ahora.
                                                                Son eternos,
y tiemblan sus fanales en lo oscuro. Son el feliz engaño
del mundo que no ha sido.
Y allí, me lo dijeron y nunca les creí,
habita Dios.

Fotogramas de Nostos: El retorno de Franco Plavoli

Tłum. Ada Trzeciakowska

Długa podróż na Wschód

W tamten poranek z niebieskiego światła
w beztroskich łodziach, rozpostarłszy żagle, wyruszyliśmy na Wschód.
I wniknęliśmy w brązową pierś tamtego słońca.
Morze opustoszało za nami, pod złotym deszczem.
Tak oto odbyła się ta wyjątkowa podróż.

Wieczorem wróciliśmy, opuściwszy już żagle,
rozlana na wodach rozciągała się purpura
znużonego dnia.

(Teraz spoglądam na morze tylko przez otwarte okno,
i inne żagle odpływają, poranne,
by powrócić wieczorem, wyblakłe,
umęczone).

Lata wymazały mnie litościwie,
a ciało jest już tylko niewyraźnym garbem. Żywe pozostały moje oczy:
czuwam nad statkami ze światła, w oddali, przycumowanymi
w błękitnym porcie.
Tak jak w dzieciństwie patrzę na nie teraz.
                                                                     Są wieczne,
a ich lampy drżą w ciemnościach. Są szczęśliwą złudą
świata, którego nie było.
I właśnie tam, mówiono mi, choć nie wierzyłem,
mieszka Bóg.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

La piedad del tiempo

¿En qué oscuro rincón del tiempo que ya ha muerto
viven aún,
ardiendo, aquellos muslos?
       Le dan luz todavía
a estos ojos tan viejos y engañados,
que ahora vuelven a ser el milagro que fueron:
deseo de una carne, y la alegría
de lo que no se niega.

La vida es el naufragio de una obstinada imagen
que ya nunca sabremos si existió,
pues solo pertenece a un lugar extinguido.

Fotografías de Francesca Woodman (1951- 1981, Estados Unidos)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Miłosierdzie czasu

W jakim mrocznym zakątku czasu, który już się dokonał
żyją wciąż,
płonąc, te uda?
                               Ciągle napełniają światłem
te oczy takie stare i tyle razy oszukane,
które znów stały się cudem, jakim były kiedyś:
pragnienie innego ciała, i radość
z tego, czego się nie odmawia.

Życie to wrak pewnego natarczywego obrazu,
nigdy się już nie dowiemy, czy istniał naprawdę:
przynależy wyłącznie do miejsca, które wygasło.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

La perversión

La hermosura de la vida no acaba, y así nos lo parece a los humanos. Y amamos
las cosas que aquí se continúan, los cuerpos que ocuparán, con más belleza, nuestro sitio,
y vamos ya llegando a la quietud difícil, y aceptarán nuestro silencio en comprensión, porque nosotros antes
habremos comprendido y aceptado la noche ya sin fin y sin estrellas.

Quizá hayas venido, ahora que nuestros cuerpos se han amado con furia y alegría,
para escuchar de mí esta verdad sencilla, y que aún desconoces:
ningún hombre es feliz.

Rtograma de Altered States de Ken Russell

Tłum. Ada Trzeciakowska

Perwersja

Piękno życia nie ma końca, tak nam, ludziom, się wydaje. Kochamy
rzeczy, które trwają tutaj, ciała, które zajmą, jeszcze piękniej, nasze miejsca,
i dochodzimy do trudnego stanu wyciszenia, oni zaś nasze milczenie przyjmą ze zrozumieniem, bo wcześniej i my zdążymy już zrozumieć i zaakceptować tę noc bez końca już i bez gwiazd.

A może przyszłaś, teraz, gdy nasze ciała kochały się z furią i radością,
by usłyszeć ode mnie tę prostą prawdę, która wciąż jest ci obca:
żaden człowiek nie jest szczęśliwy.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

Nocturno

El cuarto, oscuro; y la ventana abierta
en la noche desnuda del estío.
El canto seco de la tierra ciega
es de cristal, y lo dicen los grillos;
hay un enjambre azul de altas estrellas
que no vuelan, y hay unos leves hilos
que nuestros ojos unen con belleza.
Desde mi ardiente soledad yo miro
las sombras de este cuarto, tan espesas,
y el campo no visible al que yo aflijo
con ese pensamiento del que vela
sabiéndose de carne. ¿Algo es mío?
Muy lejos, se reúnen las casas, son inciertas
y agrupadas sus luces junto al mar: hay un ritmo
de olas negras y sordas. La alegría gobierna,
en esos territorios, el vivir. Yo respiro
la oscuridad tan mía, mi vida no está cerca
del agua ni del cielo,
ni tampoco de aquello que deseo.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Nokturn

Pokój, ciemny; i okno otwarte
na nagą sierpniową noc.
Sucha śpiew ślepej ziemi
jest ze szkła, świerszcz tak szepcze,
jest i wysokich gwiazd rój niebieski
który nie potrafi latać, i nikłe nitki
które oczy nasze wiążą z pięknem.
Z żaru samotności zerkam
na cienie w tej izbie, tak gęste,
i na niewidoczne pole, które nękam
myślą bezsennego i śmiertelnego
śtworzenia. Czy coś jest moje?
Hen daleko, zbierają się domy, niepewne
ich światła stłoczone na brzegu: rytm wybijają
czarne i głuche fale. Na tym terenie
radość rządzi i życie. Oddycham
ciemnością tak bardzo moją,
me życie nie toczy się blisko
ani wody ani nieba,
ani też tego, czego bym pragnął.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

Recuerdo de la belleza humana

No la rosa, que existe en el olor,
ni el verso que ha entregado, en su milagro,
una invisible luz, y se hace el mundo,
ni el mar, que es un sólido espacio.

Dime si te destruye mi mirada,
tan suave como el aire,
posada como el tiempo.
¿Qué añade tu belleza a la belleza?
Si tú no hubieras sido, nada sería tú,
como el posible Dios es solo uno,
y mi mirada (el tiempo) te destruye.
Tu belleza es aún más:
puede darse a quien mira,
y hacerse humilde, y torpe, porque existo.
No se puede expresar desde esta vida,
pues no hay comparación, nada
que signifique lo que es.
Si acaso confesarte mi deseo
de ser yo tú,
y así ofrecerte al fin lo que mereces
cuando acercas tus manos a las mías:
saber que me mirabas con mis ojos.

Fotograma de Hiroshima Mon Amour de Alain Resnais

Tłum. Ada Trzeciakowska

wspomnienie ludzkiego piękna

Nie róża, która istnieje w zapachu,
ani wiersz, który przyniósł, jak cud,
niewidzialne światło, i staje się światem,
ani morze, które jest litą przestrzenią.

Powiedz mi, czy moje spojrzenie cię niszczy,
tak łagodne jak powietrze,
opadające jak czas.
Co dodaje twoje piękno do piękna?
Gdybyś nie istniała, nic nie byłoby tobą,
gdyż Bóg możliwy jest tylko jeden,
a moje spojrzenie (czas) cię niszczy.
Twoje piękno jest czymś więcej:
oddaje się temu, kto patrzy,
i staje się pokorne, i nieporadne, bo ja istnieję.
Nie można go wyrazić w tym życiu,
bo nie ma porównania, nic
co mogłoby oznaczać to, czym jest.
Jeśli już, to wyznałbym moje pragnienie:
chciałbym być tobą
i ofiarować ci wreszcie to, co tobie należne
gdy przysuwasz swoje ręce do moich:
świadomość, że patrzyłaś na mnie moimi oczami.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

EL PORQUÉ DE LAS PALABRAS

A Fernando Delgado

No tuve amor a las palabras;
si las usé con desnudez, si sufrí en esa busca,
fue por necesidad de no perder la vida,
y envejecer con algo de memoria
y alguna claridad.

Así uní las palabras para quemar la noche,
hacer un falso día hermoso,
y pude conocer que era la soledad el centro de este mundo.
Y solo atesoré miseria,
suspendido el placer para experimentar una desdicha nueva,
besé en todos los labios posada la ceniza,
y así pude aceptar la cobardía porque era fiel y era digna del hombre.

Hay en mi tosca taza un divino licor
que apuro y que renuevo;
desasosiega, y es
                            remordimiento;
tengo por concubina a la virtud.
No tuve amor a las palabras,
¿cómo tener amor a vagos signos
cuyo desvelamiento era tan solo
despertar la piedad del hombre para consigo mismo?
En el aprendizaje del oficio se logran resultados:
llegué a saber que era idéntico el peso del acto que resulta de lenta reflexión y el gratuito,
y es fácil desprenderse de la vida, o no estimarla,
pues es en la desdicha tan valiosa como en la misma dicha.

Debí amar las palabras;
por ellas comparé, con cualquier dimensión del mundo externo:
el mar, el firmamento,
un goce o un dolor que al instante morían;
y en ellas alcancé la raíz tenebrosa de la vida.
Cree el hombre que nada es superior al hombre mismo:
ni la mayor miseria, ni la mayor grandeza de los mundos,
pues todo lo contiene su deseo.

Las palabras separan de las cosas
la luz que cae en ellas y la cáscara extinta,
y recogen los velos de la sombra
en la noche y los huecos;
mas no supieron separar la lágrima y la risa,
pues eran una sola verdad,
y valieron igual sonrisa, indiferencia.
Todo son gestos, muertes, son residuos.

Mirad el sigiloso ladrón de las palabras,
repta en la noche fosca,
abre su boca seca, y está mudo.

Jerry Uelsmann (1934-2022, Estados Unidos)

Tłum. Ada Trzeciakowska

Dlatego Słowa

Dla Fernando Delgado

Nie żywiłem miłości do słów;
jeśli używałem ich otwarcie, jeśli cierpiałem w tym poszukiwaniu,
to tylko po to, by nie stracić życia,
i zestarzeć się z okruchem pamięci
i odrobiną jasności.

Tak złączyłem słowa, by noc spłonęła
a dzień nastał piękny i fałszywy
i tak dowiedziałem się, że to samotność była ośrodkiem świata.
A ja zaś gromadziłem tylko nędzę,
zawiesiwszy przyjemność, by doświadczyć nowego nieszczęścia,
scałowaływałem ze wszystkich warg osiadły popiół,
i tak oto uznałem bojaźń, bo była wierna i godna człowieka.

Chropowaty kubek kryje boski trunek,
wychylam go i napełniam ponownie;
budzi niepokój i jest
                                       wyrzutem sumienia;
za konkubinę mam cnotę.
Nie żywiłem miłości do słów,
jak kochać mgliste znaki
których odsłanianie było jedynie
budzeniem litości nad samym sobą?
Terminując w zawodzie osiąga się rezultaty:
zrozumiałem, że taka sama jest waga czynu wynikającego z powolnej
refleksji i tego próżnego,
i łatwo żyć w oderwaniu od życia, albo go nie szanować,
bo w nieszczęściu jest ono równie cenne jak w czasie szczęśliwym.

Powinienem był kochać słowa;
przez nie porównywałem, z dowolnym wymiarem świata zewnętrznego:
morze, niebieski firmament,
rozkosz lub ból, które momentalnie obumierały;
i dzięki nim dosięgnąłem tenebrowego korzenia życia.
Człowiekowi wydaje się, że nic nie przewyższa samego człowieka:
ani największa nędza, ani największa świetność światów,
bowiem wszystko to zawiera się w jego pragnieniu.

Słowa oddzielają od rzeczy
światło, które na nie pada, i wygasłą skorupę,
i zbierają zasłony cienia
w nocy i rozpadlinach;
lecz nie zdołały oddzielić łez od śmiechu,
jedną prawdą będąc,
zasługując na ten sam uśmiech, zobojętnienie.
Wszystko to puste gesty, śmierci, marne resztki.

Spójrzcie, jak skrada się złodziej słów,
jak pełza w mroku nocy,
otwiera swe suche usta, jest niemy.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

El ángel del poema

A César Simón

Dentro de la mortaja de esta casa,
en esta noche yerma con tanta soledad,
mirando sin nostalgia lo que en mi vida es ido,
lo que no pudo ser,
esta ruina extensa del pasado,
también sin esperanza
en lo que ha de venir aún a flagelarme,
solo es posible un bien: la aparición del ángel,
sus ojos vivos, no sé de qué color, pero de fuego,
la paralización ante el rostro hermosísimo.
Después oír, saliendo del silencio y en tanta soledad,
su voz sin traducción, que es solo un fiel entendimiento sin palabras.
Y el ángel hace, cerrándose en mis párpados y cobijado en ellos, su aparición postrera:
con su espada de fuego expulsa el mundo hostil, que gira afuera, a oscuras.
Y no hay Dios para él, ni para mí.

Zbigniew Beksiński

Tłum. Ada Trzeciakowska

Anioł wiersza

Do Cesara Simona

W fałdach domu tego całunu,
w tę noc jałową od samotności,
bez żalu patrzę na to, co życiu mym wygasłe,
na to, co być nie mogło,
na te rozległe ruiny przeszłości,
nie pokładając już nadziei
w tym, co dopiero spadnie na mnie i wychłosta
pociechą jest mi tylko jedno: objawienie się anioła,
jego oczy żywe, nie wiem jakiego koloru, ale z ognia,
paraliż przed najpiękniejszym obliczem.
To, że usłyszę, tryskający z ciszy i na samotność zdany,
głos jego bez tłumaczenia, wierne pojmowanie bez słów.
A wtedy anioł, powiekami mymi oddzielony i nimi okryty, ukazuje się:
ognistym mieczem wypędza świat wrogi, co wiruje poza mną, w ciemnościach.
I nie będzie Boga dla mnie, ani dla niego.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

Antes de entrar en la luz

He de entrar en la luz que está ciega,
en donde la ignorancia borrará el conocer.
No habrá respuesta nunca.
Afuera ha de seguir la luz del sol
que da goce y tortura a los humanos,
viviendo en la pregunta que ahora mismo,
porque en la luz no ciega habito todavía,
dirijo al mundo amado.

He de entrar en la Luz, esa luz ciega,
y estoy aquí, llenos de amor los ojos,
mendigando qué soy,
por qué, como si fuese un dios, el sol es mío.

Foto propia

Tłum. Ada Trzeciakowska

Nim zanurzę się w świetle

Muszę zanurzyć się w świetle, co oślepło,
gdzie ignorancja unicestwia wiedzę.
Nie poznam nigdy żadnej odpowiedzi.
Na zewnątrz trwać musi słońce i jego światło,
źródło radości i tortur dla ludzi,
gdy zadaję pytania, które teraz,
bo w nieoślepłym świetle ciągle żyję,
kieruję do ukochanego świata.

Muszę zanurzyć się w świetle, tym oślepłem światło,
a nadal tutaj, przepełnione miłością oczy,
żebrzą o odpowiedź czym jestem,
dlaczego, jakbym był bogiem, słońce jest moje.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

LA DIMISIÓN DEL TESTIGO

Y cómo he madurado. Bajo esta luz ya muerta
soy el otoño. Hay una luz, que es frío,
                                                                     negra, negro.

Aguardaban mis ojos aquí que el cielo fuera brasa
y siempre aparecían los astros, puros, vivos,
en el mismo lugar (y antes que el hombre fuera
y que fuese la flor y el ave),
con la exacta hermosura de lo eterno nacido.
Nada importaba entonces pasar.
La luz permanecía y era eterna.
La juventud del mundo, su gozoso latido,
daba en sí testimonio de mi vida.
¿Quién podría apagar las llamas de mis ojos?
Destellaba el vivir,
y yo testimoniaba la existencia.

Ahora miro este cielo
y veo que su luz también ha envejecido.
Los astros no eran jóvenes. Ni eternos.
Y no he testificado,
con mi vivir, ninguna permanencia.
El Espíritu negro me dará su cobijo,
y el Espíritu blanco, naciendo de él, conocerá la esencia de la Luz,
su Inexistencia.

Christine Ellger

Tłum. Ada Trzeciakowska

rezygnacja świadka

Jakże dojrzałem. W tym martwym już świetle
jestem jesienią. Jest jakieś światło, która jest zimna,
czarne, czarna.

Czekały tu moje oczy, aż niebo stanie się żarem
i zawsze pojawiały się gwiazdy, czyste, żywe,
w tym samym miejscu (i zanim człowiek nastał
i nastał ptak i kwiat),
z ścisłym pięknem tego co narodzone na wieki.
Wtedy przemijanie nie miało znaczenia.
Światło trwało i było wieczne.
Młodość świata, jego radosne tętno,
samo w sobie było świadectwem mojego życia.
Któż mógłby zgasić płomienie moich oczu?
Życie pobłyskiwało,
i stałem się świadectwem istnienia.

Teraz patrzę na to niebo
i widzę, że jego światło też się zestarzało.
Gwiazdy nie były młode. Ani wieczne.
A ja nie dałem świadectwa,
moim życiem, żadnemu trwaniu.
Czarny Duch udzieli mi schronienia,
a biały Duch, mający w nim początek, pozna istotę Światła,
jego Nieistnienia.

Francisco Brines

1932 – 2021, España (Oliva)

El nadador

En un sitio tan quieto, de soledad y de agua,
por dejar su fatiga más ligera,
el nadador parado
mira el cielo cayéndole en el pecho.
Le llegan muy lejanas las voces de la orilla,
el cristal de los niños
en la inmensa alegría de estas aguas Maternas,
en esa plenitud mojada de la Vida.
Y en el oído diestro acoge
la anchura de un silencio más hondo que los aires,
unas aguas tristísimas, hostiles.
Es en ese lugar, que no tiene destino
porque no tiene límites,
en donde nadará, sin aire y sal, su cuerpo
las aguas desoladas, frías, negras.

Tłum. Ada Trzeciakowska

Pływak

w ostoi spokoju, z samotności i wody,
chcąc pozbyć się najlżejszej choć fatygi
zatrzymawszy się pływak
patrzy w niebo opadające mu na piersi.
Głosy do niego z brzegu dochodzą dalekie,
kryształ od dzieci
w niezmierzonej radości wód Matczynych,
w mokrej pełni Życia.
A w prawym uchu gości
rozległość ciszy głębszej niż wiatry,
wody przesmutne i złowrogie.
W miejscu tym pozbawionym przeznaczenia,
bo granic nie zna,
gdzie będzie płynąć, bez soli i powietrza, jego ciało
wody posępne są, czarne i zimne.

Francisco Brines

1932 – 20 de mayo 2021, España (Oliva)

Con quién haré el amor

En este vaso de ginebra bebo
los tapiados minutos de la noche,
la aridez de la música, y el ácido
deseo de la carne. Sólo existe,
donde el hielo se ausenta, cristalino
licor y miedo de la soledad.
Esta noche no habrá la mercenaria
compañía, ni gestos de aparente
calor en un tibio deseo. Lejos
está mi casa hoy, llegaré a ella
en la desierta luz de madrugada,
desnudaré mi cuerpo, y en las sombras
he de yacer con el estéril tiempo.

Vuelve la hora feliz. Y es que no hay nada
sino la luz que cae en la ciudad
antes de irse la tarde,
el silencio en la casa y, sin pasado
ni tampoco futuro, yo.
Mi carne, que ha vivido en el tiempo
y lo sabe en cenizas, no ha ardido aún
hasta la consunción de la propia ceniza,
y estoy en paz con todo lo que olvido
y agradezco olvidar.
En paz también con todo lo que amé
y que quiero olvidado.

Volvió la hora feliz.
Que arribe al menos
al puerto iluminado de la noche.

Fotografía propia

Trad. Ada Trzeciakowska

Z kim będę się kochać

Z tej szklanki ginu sączę
odgrodzone murem minuty nocy,
jałowość muzyki i cierpkie
pragnienie ciała. Istnieje tylko tam,
gdzie lód się cofa, krystaliczny
trunek i lęk przed samotnością.
Tej nocy zabraknie najemnej
kompanii, żadnych gestów pozornego.
gorąca w ledwie letnim pragnieniu. Daleko stąd
dziś mój dom, dotrę do niego
w niezamieszkałym świetle wczesnego poranka,
Rozbiorę moje ciało, i pośród cieni
będę leżał u boku niepłodnego czasu.

Powraca szczęśliwa godzina. I nie ma nic
prócz światła padającego na miasto
nim minie wieczór,
cisza w domu i, bez przeszłości
ani przyszłości, ja.
Moje ciało, które żyło w czasie
i wie to stawszy się popiołem, choć ogień
nie zdołał strawić jeszcze popiołu,
i żyję w zgodzie ze wszystkim co zapominam,
wdzięczny za to, że zapominam.
W zgodzie także ze wszystkim, co kochałem
i co chcę by zostało zapomniane.

Powróciła szczęśliwa godzina.
Obym dotarł przynajmniej
do oświetlonego portu nocy.

Francisco Brines

1932 – 20 de mayo 2021, España (Oliva)

Trastorno en la mañana

¿Qué sucede en los pinos, las palmeras?
He leído el poema de un amigo
y se han puesto a cantar todos los pájaros.
Lo leía en voz alta
y ellos sonaban con cantos de otros siglos.
Hay también flores que llenan la terraza bajo el azul:
míralas vivas, son rojas y son ácidas.
Un poema que suena como un pájaro
y es también flor.
Nunca vi una mañana
(que cantara, que oliera)
con tanta luz.

Fotografías propias

Trad. Ada Trzeciakowska

Anomalia o poranku

Co się dzieje wśród sosen, wśród palm?
Przeczytałem wiersz przyjaciela
i wszystkie ptaki buchnęły śpiewem.
Czytałem go na głos
a one wyśpiewywały pieśni z dawnych wieków.
Są też kwiaty, obsypują taras po sam błękit:
spójrz, są żywe, czerwone i kwaśne.
Wiersz, który brzmi jak ptak
i jest kwiatem.
Nigdy nie widziałem poranka
(który śpiewałby, które pachniałby)
takim światłem.

Francisco Brines

1932 – 20 de mayo 2021, España (Oliva)

LA DESPEDIDA DE LA luz

Vente, luz, a mis ojos,
descansa tu fatiga
en ellos, tan cansados,
alíviame, y acábate
en el amor del hombre.
Antes que se dilate
la sombra de la noche
en que habrás de morir
y yo morirme,
álzame tu pañuelo
que, tras las montañas,
es un fuego de rosas,
y dime que la vida
fue un día fiel, y largo,
que supo de mi amor,
y amaré este cansancio.

Fotografías propias y de Su Xinyu

Tłum. Ada Trzeciakowska

Pożegnanie ze światłem

Przyjdź, światło, do moich oczu,
Złóż w nich swój mozół,
takich znużonych,
ulżyj mi, i wypal się
w człowieczej miłości
Nim rozciągnie się
cień nocy
w którym trzeba ci umrzeć
a mnie skonać,
Podnieś chustkę ku mnie
która, za górami,
płonie ogniem róż,
I powiedz, że życie
było wiernym i długim dniem,
świadomym mojej miłości,
a pokocham to znużenie.

Francisco Brines

1932 – 20 de mayo 2021, España (Oliva)

LA DESPEDIDA DE LA CARNE

Se gastaron mis manos y mis ojos en numerosos cuerpos,
y solo sé
que el mirar complacido y las lentas caricias
anulaban el mundo
que no era el territorio precioso de la carne.
Ni el humo de los leños que ardieron
puede ya retornar.
Adoré lo que el tacto adoró. Lo sé como me sé.
Y me es ajeno y débil como si fuese imaginado.
Sigo siervo del dios que me otorgó una vida
por la que la desdicha pudo ser aceptada.
Hoy ven los ojos, en la presencia de la carne,
igual lo diferente,
y el tacto del que oficia no halla nada
que le otorgue el temblor:
mi cuerpo ya es la llaga de una sombra.
El dios que tanto dio para quitármelo,
y al que nunca recé, ni fui blasfemo,
también se desvanece como si fuese un cuerpo.
Misericordia extraña
esta de recordar cuanto he perdido,
y amar aún su inexistencia.

Fotografía de Rudolf Schneider-Rohan y de Jerry Uelsmann

Tłum. Ada Trzeciakowska

Pożegnanie z cielesną rozkoszą

Ręce i oczy zużyły mi się na wielu ciałach,
wiem tylko,
że ufne spojrzenie i powolne pieszczoty
anulowały świat
nienależący do prześlicznego terytorium cielesnej rozkoszy.
Ani, że dym z polan rzuconych w ogień
nie powróci już.
Wielbiłem to co wielbił dotyk. Wiem to, tak jak znam siebie.
I obcy mi jest i przytępiony, jakbym go zmyślił.
Nadal jestem sługą boga, który przyznał mi życie
w zamian za nie przyjąłem też nieszczęście.
Oczy postrzegają dzisiaj, w bliskości ciała,
jednakowo to co różne,
a dotyk, tego który nim wiedzie nie znajduje nic,
co wprawiłoby go w drżenie:
moje ciało jest już raną cienia.
Bóg, który dał mi tyle, by potem odebrać,
do którego nigdy się nie modliłem, ani któremu nie bluźniłem,
rozpływa się również, jakby był ciałem.
Dziwne to miłosierdzie,
ta pamięć o wszystkim co utraciłem,
i miłość aż po jego nieistnienie.

Francisco Brines

1932 – 20 de mayo 2021, España (Valencia)

Otro golpe duro. Se nos ha ido uno de los poetas españoles que más quería.

Imágenes en un espejo roto

Ahora que puedo ya saber que está mi vida hecha,
en la penumbra de esta dormida habitación
que da al jardín de mi lejana adolescencia
(aún rozan los cristales
los jazmines, las alas de los pájaros),
la miro reflejada
en los fragmentos rotos de este espejo
que no ha sobrevivido a su pasar
pausado y velocísimo;
se muestran las imágenes sin voz
y el estaño perdido las extraña.

¿Y es lo que veo ahora todo cuanto viví?
Debo robar palabras, o inventarlas, y concederle al mundo aquel fulgor que tuvo,
pues todo se me acaba, en esta habitación,
al ver mi rostro roto
en todos los pedazos de este espejo ahora roto.
¿Y en dónde se han perdido el amor y el dolor,
esta verdad pequeña de haber sido?

¿Cómo salvarla, en su inutilidad,
antes de que me arrojen adonde todo está anulado,
          y ni siquiera el sueño
será capaz de hilar la imagen fantasmal, que el día desvanece?
¿La salvaréis vosotros,
que veis lo que ahora miro, en este texto roto,
en el instante vano del feliz parpadeo
que es toda la sustancia del ser que os fundamenta?

Dios pasea la gran negra humareda de su cuerpo
por el jardín estéril del Espacio curvado
(y caen de sus manos los soles, y estas centellas tristes
que lucen, y que somos, y se apagan),
con la Verdad que solo a Él le pertenece.
Ese Dios fantasmal que crea y desconoce, y que camina
con su bastón de ciego.

Fotogramas de La estrella de mar de Man Ray

Tłum. Ada Trzeciakowska

Obrazy w zbitym lustrze

Teraz, kiedy mogę już powiedzieć, że moje życie się dokonało,
w mroku tego uśpionego pokoju
wychodzącego na ogród odległej młodości
(wciąż muskają szyby
jaśmin i ptasie skrzydła),
patrzę na nie, odbite
w odłamkach tego lustra,
które nie przetrwało jego przemijania
powolnego i pośpiesznego;
pojawiają się obrazy bez głosu
a odpryśnięta cyna tęskni za nimi.

I czy to, co widzę jest wszystkim co przeżyłem?
Muszę ukraść słowa lub wymyślić je i nadać światu ten połysk, jaki miał,
bo wszystko mi dobiega końca, w tym pokoju
gdy widzę moją zniszczoną twarz
we wszystkich kawałkach tego teraz rozbitego lustra.
I gdzie podziały się miłość i ból,
ta mała prawda o tym, że byłem?

Jak ocalić ją, w jej bezużyteczności,
nim zostanę wrzucony tam, gdzie wszystko ulega anulacji,
          gdzie nawet sen
nie będzie mógł snuć urojonego obrazu, który dzień rozprosza?
Uratujecie ją wy,
co widzicie to, na co patrzę teraz, w tym rozbitym tekście,
w bezcelowej chwili szczęśliwego migotania,
będącym esencją bytu, który jest wam fundamentem?

Bóg prowadzi czarny słup dymu swego ciała
przez jałowy ogród zakrzywionej Przestrzeni
(i słońca wypadają z jego rąk, i te smutne iskry
które świecą i którymi jesteśmy, i które gasną)
z Prawdą, która tylko do Niego przynależy.
Ten urojony Bóg, który stwarza i nie pamięta, i który chodzi z
białą laską przed sobą.

Francisco Brines

1932 – , España (Valencia)

Mis tres fauces

El perro aquel aulló varios veranos,
siempre solo en la casa abandonada.
Aún sigue su terror en mis oídos,
dentro de mí aúllan
(con el miedo de Cristo abandonado
en el ciego olivar)
las fauces de aquel perro, tan sediento
de alguna compañía,
en aquel cielo azul que se apagaba
por entre las palmeras y naranjos
donde mi juventud
se miraba en el mundo.
Yo soy ahora el perro, que aún no ha muerto,
y soy también el miedo de Cristo abandonado
en el viejo olivar,
bajo los astros fríos.
Mis tres fauces:
del animal que soy
del Dios (que me abandona)
y estos restos de espíritu y de carne
que se muerden.

Cuadros expresionistas de Edvard Munch y Chaïm Soutine

Tłum. Ada Trzeciakowska

Moje trzy gardła

Tamten pies wył co lato,
zawsze sam w opuszczonym domu.
Ciągle jego trwoga dzwoni mi w uszach,
wyje wewnątrz mnie
(ze grozą Chrystusa opuszczonego
w ślepym oliwnym gaju)
gardło tamtego psa, tak złaknionego
czyjejś obecności,
w tamtym granatowym niebie, co gaśnie
pośród palm i drzew pomarańczy
gdzie moja młodość
przeglądała się w świecie.
Teraz ja jestem psem, który ciągle nie skonał,
jestem też grozą opuszczonego Chrystusa
w starym oliwnym gaju,
pod zimnymi gwiazdami.
Moje trzy gardła:
zwierzęcia, którym jestem
Boga (który mnie opuszcza)
i te resztki ducha i ciała
gryzące się nawzajem.

Diseña un sitio como este con WordPress.com
Comenzar