Lectura y análisis del reciente poemario Llegar a casa del valencianoJosé Iniesta (1962- , Oliva), nominado a Premios de la Crítica Literaria Valenciana 2020. La reseña has sido publicada por la revista Estación Poesía (Universidad de Sevilla) en las páginas 57-62.
Próximas presentaciones del último poemario de José: Badajoz 22.01, Zamora 24.01, Salamanca 25.01.
Mi videopoema, adaptación del texto de José Iniesta.
Visita al cementerio
En un pueblo perdido de montaña sitiado por sabinas y pinadas del aire, por encinas oscuras, polvorientas, bancales arruinados donde crecen los trigales resecos, la amapola que tiembla con el aire colorada, allí, sobre la infancia de la tierra un hombre se encamina y está solo, y no quiere llegar, está llegando a qué lugar del hambre y del amor: un breve cementerio que custodian la lanza de un ciprés y los olvidos, que visitan los vientos y los pájaros.
A veces hay lugares que son tiempo. Apenas una tapia en las afueras que hiende en dos al mundo y lo limita, y una puerta de hierro mal cerrada que da acceso directo al corazón.
Entramos al silencio, en soledades. Llevamos una rosa y una lágrima que sí tienen sentido al acercarnos al raro desconcierto de una cruz caída, la rama desgajada de la nada encima de la hierba del invierno. Entramos al silencio, lo que somos, de la materia breve y sus adioses, al enigma de un cúmulo de piedras que cubrirán las yedras, las nevadas,
un nombre que me nombra con amor.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Wizyta na cmentarzu
Na górskim pustkowiu w wiosce otoczonej przez jałowce i wietrzne sosny przez zakurzone, ciemnozielone dęby, zapuszczone pola, gdzie rosną zeschnięte łany pszenicy, mak co drży na wietrze zaczerwieniony, tam, wśród dziecięcych lat ziemi jakiś człowiek rusza w drogę i samotny, choć dotrzeć nie chce, jest tuż przy tym miejscu pełnym głodu i miłości: to niewielki cmentarz strzeżony przez lancę cyprysu i zapomnienia, przez wiatry i ptaki odwiedzany.
Bywa, że miejsca stają się czasem. Byle jaki mur na obrzeżach a dzieli świat na dwoje znacząc granice, a niedomknięta żelazna furtka prowadzi wprost do serca.
Wchodzimy w ciszę, w samotności. Niesiemy różę i łzę. Nabiorą sensu gdy zbliżymy się do niezwykłego pobojowiska przewróconego krzyża, i złamanej znikąd gałęzi co leżą w zimowej trawie. Wchodzimy w ciszę, spleceni z pożegnań, nietrwałej materii, w misterium kurhanu z kamienia które pokryje bluszcz, śniegi i to
A veces la tristeza es una rosa abierta en lo profundo de la carne. A nadie se nos da cuando florece y se abre a su misterio o se deshoja junto al muro caído de la dicha. y es entonces, allí, con qué certeza de un alto mediodía contemplando las nubes que se van y lo que somos, que la tristeza hermana nos consuela con el más dulce daño: la conciencia de ser y estar viviendo en los adioses, el amor que sí somos en el mundo.
Tłum. Ada Trzeciakowska
Róża smutku
Dla Ady Trzeciakowskiej
Czasem smutek bywa różą rozwiniętą w rozpadlinie ciała. Nikomu się nie poddaje, gdy rozkwita i otwiera się na swoje misterium lub zrzuca liście tuż przy obalonym murze szczęścia. I właśnie wtedy i tam, z pewnością wczesnego południa podziwiającego odchodzące chmury i to czym jesteśmy, nasz brat smutek pociesza nas najsłodszym bólem: świadomością bycia i życia pośród pożegnań, miłością, którą – tak, jesteśmy dla świata.
Fotogramas de Un pequeño caos (2014) de Alan Rickman, fallecido en 2016
ACOSTADO en la tierra que no me reconoce la brisa me susurra en la pinada verdades que ignoraba el pensamiento, que todo será arder en la angostura del ser y del no ser en apariencias si exijo una respuesta a la razón.
Si aspiras esta hierba que te acepta y te alcanza el milagro de su aroma real sabrás que ya no sirven bajo el cielo voluntad ni respuestas ni abandono. Tan sólo, desde el fondo, tus latidos al amparo de aquello que no está acogen esta luz desmoronada y libre, el resplandor oculto de tus días. Tan sólo las preguntas incapaces te muestran la humareda del amor, la música del tiempo, la inútil majestad de aquello que hemos sido.
Yo soy el amor de Luca Guadagnino (2011)
Tłum. Ada Trzeciakowska
W sosnowym lasku dreszcz
Przytulonemu do ziemi która mnie nie rozpoznaje bryza szepcze mi wśród sosen prawdy myśli nieznane, że wszystko z pozoru spłonie w szczelinie między bytem i niebytem gdy zażądam odpowiedzi od rozumu.
Gdy oddychasz trawą, które Cię przyjmuje i dosięga Cię cud jej prawdziwej woni zrozumiesz, że nie są Ci już potrzebne pod tym niebem ani wola ani odpowiedzi ani zaniechanie. Tylko, z głębi, uderzenia serca pod osłoną tego czego nie ma przyjmują to światło rozkruszone i wolne, ukryty blask twoich dni. Tylko nieudolne pytania ukazują chmurę miłości, muzykę czasu, zbędny majestat tego czym byliśmy.
¿A qué estamos nosotros en la tarde al detener el paso, al descubrir el fruto que se nos da en la altura de la rama?
¿Desde qué savia oscura nacida de la tierra el verde de las hojas, desde dónde el color de las cerezas?
¿Y hasta cuándo la tersa maravilla del sol en un contorno, la concisa belleza, la caricia apretada al alcanzar la esfera silenciosa, la forma deseada que al morderla nos regala la vida en su sabor, la alegría secreta de los años, la perfección tristísima del mundo?
Tłum. Ada Trzeciakowska
II. Z jakich ciemnych soków?
Po co my istniejemy popołudniem wstrzymując krok, odkrywając owoc na wysokiej gałęzi nam podany?
Z jakich ciemnych soków narodzonych z ziemi zieleń liści, skąd kolor czereśni?
Ile jeszcze ten gładki cud słońca z zarysem, zwięzłe piękno, jędrna pieszczota kiedy dosięgamy milczącej sfery, upragniona forma, która nadgryziona swoim smakiem daruje nam życie, sekretną radość lat, najsmutniejszą doskonałość świata?